30 czerwca 2015

trzydzieści siedem

Schowałem zmarznięte dłonie do przepastnych kieszeni bluzy, w miarę możliwości kuląc się w sobie, by zatrzymać ostatnie resztki ciepła, które wydawało się mnie opuszczać wraz z mozolnym upływem czasu. Deszcz bębnił w okna, a duże, okrągłe krople wody ścigały się ze sobą radośnie, mimo pochmurnego nieba ciesząc oczy obecnych w klasie uczniów. Swawolne, pozbawione trosk, z niespotykaną uwagą przysłuchiwały się podawanym na ucho sekretom i monotonnemu głosowi nauczyciela, na którym sam nie skupiałem się dostatecznie dobrze, by chociażby rozróżnić poszczególne słowa.

Siedzący obok mnie chłopiec nieznacznie zsunął się z krzesła, ze zmarszczonymi brwiami walcząc z zimnem ranka i obecną na ramionach gęsią skórką. Kątem oka spostrzegłem, że nie miał ze sobą ani kurtki, ani chociażby bluzy, ubrany tylko w cienką, białą koszulkę i czarne, troszeczkę ciasne spodnie zaciskał zęby, by powstrzymać ich nieustanne szczękanie i ze zdziwieniem doszedłem do wniosku, że mimo chłodu wydawał się bezproblemowo skupiać na omawianym przez białowłosego staruszka temacie.

Nie znaliśmy się za dobrze i nieco obce było dla mnie imię chłopca, chociaż zakładałem, że brzmiało zbliżenie do „Taesun” albo „Taehwan”... lub „Taekwoon”. Poczułem ukłucie sumienia, kiedy uświadomiłem sobie, że mimo iż nauczyciele bardzo często usadawiali nas razem w ławce, nie zamieniłem z nim ani słowa.

Poruszyłem się niezręcznie, przenosząc uważny wzrok na chłopca, którego twarz niczym firana oddzielała ode mnie długa, rdzawa grzywka, a zebrane w chaotyczny kucyk włosy spoczywały na tyle szyi. Bez problemu dostrzegłem delikatnie zaróżowione, pełne usta i blade z zimna policzki, lecz oczy cały czas pozostawały dla mnie sekretem. Z0auważyłem, że spomiędzy rozchylonych warg wydobywa się ciche westchnięcie dezaprobaty i zanim zdążyłem się odwrócić, ciszę wokół nas zabarwił na tęczowe kolory jego nieśmiały głos, sprawiając, że nagle przestało być mi tak zimno, a on sam zarumienił się delikatnie:

– Czy m-mógłbym... czy mógłbym pożyczyć bluzę? 

Podniósł na mnie wzrok, dzięki czemu zauważyłem rozlaną w jego tęczówkach ciepłą, lśniącą czekoladę, tańczącą na granicy czystego brązu. Odchrząknąłem niezręcznie i odwróciłem intensywne spojrzenie, ale bez wahania ściągnąłem z siebie wspomniany ciuch i wcisnąłem mu go w trzęsące się dłonie. Podziękował ledwie słyszalnie ze spuszczoną głową, kiedy w milczeniu nachyliłem się nad nim i poprawiłem ułożenie kaptura na drobnych plecach, a słodki zapach, który wokół siebie roztaczał, obudził w moim brzuchu dziwne łaskotki.

– Nie ma za co – wymruczałem.

[375]

a/n: czy ktoś tu w ogóle jeszcze jest?

1 komentarz:

  1. Wiem, że mnie trochę nie było, ale tu urodziny, tam imieniny, a do tego jeszcze wyniki matur x.x Ciężko ogarnąć to wszystko naraz ;;;
    Znów uroczy 2min, powiem Ci szczerze, że choć podoba mi się większość Twoich tekstów, to serio mam duży problem z komentowaniem drabble, bo są na tyle krótkie, że nie bardzo mam się do czego odnosić. Niemniej, DAJ MI MOMENT NA POJARANIE SIĘ TAEMINEM W BLUZIE MINHO, OK? ...ufff, ok, już mi lepiej. Ta Twoja plastyczność opisów zawsze pozwala mi bez najmniejszego problemu wszystko sobie wyobrazić, zarówno ten deszcz za oknem, jak i trzęsącego się z zimna Tae oraz przyglądającego mu się z mimowolnym zainteresowaniem Minho. Ale jak ten żabiooki pajac mógł zapomnieć imię kolegi z ławki? *kręci głową z politowaniem* Jeszcze nie będzie mu to imię chciało wyjść z głowy :0
    To było urocze ^^

    OdpowiedzUsuń