27 czerwca 2015

trzydzieści cztery

Przepocone, gęste powietrze, które wypełniało salę klubową, agresywnie atakowało moje nozdrza i przyprawiało o mocne zawroty głowy, a głośna, dudniąca mi w uszach muzyka dodatkowo potęgowała nieznośne pulsowanie czaszki, przez co słaniałem się na nogach, z zamglonym wzrokiem drżącymi dłońmi szukając oparcia w drewnianym blacie baru. Przygryzłem wargę, czując dłoń dziewczyny na moim biodrze.

– Zostaw – syknąłem, zataczając się niebezpiecznie.

Odeszła z obruszoną miną, prawdopodobnie przeklinając mnie w myślach, lecz nie miałem ochoty ani siły na dbanie o utrzymywanie dobrego wizerunku, nie w rozpadającym się, śmierdzącym potem, spermą oraz wymiotami klubie, gdzie co druga osoba niezależnie od płci miała ochotę zaciągnąć mnie do łazienki i zgwałcić bez zabezpieczenia.

– Taeminnie, dlaaaczego nie tańczysz? – usłyszałem nietrzeźwy głos starszego chłopaka obok ucha, który sprawił, że obecne na moim nagim karku dreszcze zaczęły tańczyć do rytmu Gangnam Style.

Wzruszyłem ramionami, nie odrywając wzroku od drobinek kurzu unoszących się w powietrzu przede mną i zbyłem go niedbałym ruchem dłoni, nie będąc do końca pewnym, czy mam ochotę na użeranie się z gorszącym widokiem upitego hyunga. Poczułem, że się oddala i dopiero wtedy odważyłem się skupić na nim wzrok, by zauważyć, że ciemna, bezmózga masa ludzka zdążyła wyciągnąć do niego brudne macki i zamknąć w ciasnym kółeczku adoratorów.

W oceanie ludzi dostrzegłem tą samą, długowłosą dziewczynę, która kilka minut temu sugestywnie próbowała pozbawić mnie ubrania przed wszystkimi obecnymi w klubie (wbrew pozorom to obmacywanie mojego biodra wcale nie było tak niewinne, na jakie wyglądało) i krew we mnie zawrzała, a pulsowanie głowy odeszło w niepamięć, kiedy zauważyłem, że teraz dobiera się do tańczącego na parkiecie Minho, który widać zaczynał się z nią dobrze bawić.

Podniosłem się ze stołka i wyrwałem barmanowi z ręki butelkę serwowanego tu, wysokoprocentowego gówna, zaciskając zęby tak mocno, że białe widmo bólu zasłoniło mi oczy, lecz mimo to nie zatrzymałem się, aż nie dotarłem do uśmiechniętego zdecydowanie za szeroko chłopaka, z dłońmi gdzieś pod koszulką dziewczyny.

Niewiele myśląc wziąłem zamach i rozbiłem butelkę o jego przysłonięty krótkimi włoskami kark, a łza złości potoczyła się po moim policzku, by sekundę potem rozbić się o ostry obojczyk i zniknąć. Prychnąłem, widząc nieudolne próby utrzymania równowagi przez zaatakowanego.

– Pierdolisz się ze mną, nie z dziwkami, zapomniałeś?

[365] 

a/n: teraz już wiadomo, kto uderzył minho w mv do view

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz