Ciche westchnienie wysmyknęło się spomiędzy moich warg, kiedy z
przyprószonymi zmęczeniem powiekami, kilka minut po północy,
przekroczyłem próg sypialni celem opadnięcia na miękki materac i
oddania się w ciepłe ramiona snu, wyczerpany po ciężkim dniu w
pracy. Na łóżku, pośród niezliczonych warstw śnieżnobiałej
pościeli, siedział, z głową opartą o wezgłowie i nogami
zgiętymi w kolanach, srebrzystowłosy chłopiec, ubrany w nieco
zniszczoną, za dużą na siebie koszulkę, która sięgała mu do
połowy nagich ud. Uśmiechnąłem się na widok książki w jego
drobnych dłoniach, pokonując dzielący mnie od łóżka dystans i
usiadłem przed nim.
Nie podniósł wzroku ani nie odezwał się, kiedy zamknąłem jego
lewą kostkę w uścisku palców i pociągnąłem do siebie, chcąc
oderwać go od lektury. Zmarszczyłem czoło, przenosząc dłoń na
łydkę, gdzie pod niesfornymi palcami poczułem rzekę aksamitnie
gładkiej skóry całkowicie bez skazy, która pachniała cytrynowym
żelem pod prysznic i nim samym.
Zafascynowany swoim nowym odkryciem zagryzłem wargę celem
powstrzymania szerokiego, wkradającego się na moją twarz uśmiechu
i w milczeniu badałem fakturę nagich nóg chłopca, pragnąc
zapamiętać każdy milimetr kwadratowy idealnie miękkiej, czystej
skóry kostek, łydek i kolan. Przełknąłem ślinę i podniosłem
wzrok, a napotkawszy zarumienione policzki srebrzystowłosego oraz
cień zawstydzenia tańczący w tęczówkach skierowanych na mnie
oczu, wydusiłem z siebie:
– Wydepilowałeś nogi.
– J-Ja... umm, to znaczy... – wymruczał pod nosem z
zażenowaniem, po czym szybko dodał, kończąc na jednym wdechu: –
pomyślałemżetakiecisięspodobają.
Opuścił głowę i przygryzł dolną wargę, jednocześnie
odkładając książkę na poduszkę obok, by po chwili zacząć
nerwowo miąć brzeg koszulki w trzęsących się dłoniach.
Uśmiechnąłem się niebezpiecznie szeroko, bo prawie poza kontur
twarzy i pochyliłem się delikatnie, a kiedy wargami musnąłem
ciepłą, wrażliwą skórę kolana, składając na nim motyli,
przelotny pocałunek, chłopiec zderzył się ze mną wzrokiem,
rumieniąc się – jeżeli to w ogóle możliwe – jeszcze
wyraziściej, aż jego twarz przybrała kolor maliny.
– Są idealne, skarbie.
[304]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz