3 czerwca 2015

dziesięć


Szybkim krokiem przekroczyłem próg garderoby, po drodze taranując jedną ze stylistek i w pośpiechu chwyciłem spoczywające na wieszakach ciuchy, nerwowo spoglądając na zegar nad drzwiami. Z przerażeniem stwierdziłem, że do występu zostało nam niecałe piętnaście minut, co dodatkowo podgrzało temperaturę mojego ciała.


W mgnieniu oka zrzuciłem starą, wyblakłą koszulkę, w której przyjechałem na miejsce i niedbale założyłem drugą, tym razem białą i bez rękawów, pachnącą nieznośną nowością. Tworzyła bardzo wyraźny kontrast z wściekle marchewkową farbą do włosów, nałożoną zaledwie kilka dni temu przez noony z wytwórni, co wyglądało dosyć ładnie, nawet jak na moje – nieco wygórowane – standardy.

Nie tracąc czasu nad zbędnymi rozmyśleniami chwyciłem rzucone na krzesło czarne spodnie, które, mogłem się o to założyć, po założeniu miały okazać się za ciasne (sprawa utrudnionego krążenia krwi w moich nogach nigdy nie wydawała się być priorytetem przy wyborze ciuchów) i ściągnąłem szare, luźne dresy, by je założyć.

Szybkim ruchem ręki poprawiłem ułożenie grzywki, obrzucając swoje odbicie w lustrze uważnym spojrzeniem i byłbym gotowy do wyjścia, gdyby nie fakt, że spodnie, zamiast okazać się za ciasne, wydały mi się być niepokojąco luźne.

Przekręciłem głowę, spoglądając na własne nogi i zaniemówiłem, spostrzegając, że od tyłu wyglądały na pocięte nożyczkami – swoją drogą, ładnie pocięte, widać, że ktoś przyłożył się do tego, co robił – i duża część moich ud była wystawiona na widok publiczny, co przybiło mnie chyba jeszcze bardziej. Zastanawiałem się, jakim cudem nie poczułem tego przy wkładaniu ich, kiedy ciepły głos starszego chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia.

– Taemin-ah?

Drzwi garderoby się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Minho, zastając mnie w dość nietypowej pozie, bo z głową obróconą o ładne ponad sto stopni i wytrzeszczonymi z przerażenia oczami, ale zamiast rzucić jakiś obraźliwy komentarz, zaniemówił, z dłonią cały czas na klamce oraz lekko otworzoną buzią, co, odważę się powiedzieć, sprawiło, że wyglądał głupiej niż ja sam. Powstrzymałem uśmiech, nagle czując się bardziej pewny siebie i w duchu podziękowałem stylistkom, żałując jedynie, że nie miałem ze sobą żadnego aparatu.

– Z-Zaraz... zaraz powinniśmy... – wydukał, ze wzrokiem skupionym na wyższych partiach moich nóg – zaraz powinniśmy wychodzić, tak, zaraz.

Tym razem zaśmiałem się cicho, a na policzki chłopaka wstąpił wściekły, gorący rumieniec, kiedy, cały czas obserwując go kątem oka, schyliłem się, odwrócony do niego tyłem, by podnieść leżącą na ziemi koszulkę, która ześlizgnęła się z poręczy krzesła. Z mieszanką szoku i, co dziwne, radości, zauważyłem, że nerwowo przełyka ślinę, ze wzrokiem skupionym na nieco brudnych czubkach własnych butów.

– Wszystko w porządku? – odezwałem się, kiedy doszedłem do niego i wyminąłem w drzwiach.

– N-Nie, to znaczy, tak, tak, wszystko... wszystko dobrze, oczywiście, tak.

[434]

a/n: poddaję się, nie wiem, co to jest. miało być krótsze, ale nie mogłam się odważyć na usunięcie czegokolwiek, wybaczcie ;c sądzę, że niedługo wpadnę w rutynę i nie będę wychodzić aż tak bardzo nad limit, początki zawsze najgorsze ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz