Szybkim
krokiem przekroczyłem próg garderoby, po drodze taranując jedną
ze stylistek i w pośpiechu chwyciłem spoczywające na wieszakach
ciuchy, nerwowo spoglądając na zegar nad drzwiami. Z przerażeniem
stwierdziłem, że do występu zostało nam niecałe piętnaście
minut, co dodatkowo podgrzało temperaturę mojego ciała.
W mgnieniu oka zrzuciłem starą, wyblakłą koszulkę, w której
przyjechałem na miejsce i niedbale założyłem drugą, tym razem
białą i bez rękawów, pachnącą nieznośną nowością. Tworzyła
bardzo wyraźny kontrast z wściekle marchewkową farbą do włosów,
nałożoną zaledwie kilka dni temu przez noony z wytwórni, co
wyglądało dosyć ładnie, nawet jak na moje – nieco wygórowane –
standardy.
Nie tracąc czasu nad zbędnymi rozmyśleniami chwyciłem rzucone na
krzesło czarne spodnie, które, mogłem się o to założyć, po
założeniu miały okazać się za ciasne (sprawa utrudnionego
krążenia krwi w moich nogach nigdy nie wydawała się być
priorytetem przy wyborze ciuchów) i ściągnąłem szare, luźne
dresy, by je założyć.
Szybkim ruchem ręki poprawiłem ułożenie grzywki, obrzucając
swoje odbicie w lustrze uważnym spojrzeniem i byłbym gotowy do
wyjścia, gdyby nie fakt, że spodnie, zamiast okazać się za
ciasne, wydały mi się być niepokojąco luźne.
Przekręciłem głowę, spoglądając na własne nogi i
zaniemówiłem, spostrzegając, że od tyłu wyglądały na pocięte
nożyczkami – swoją drogą, ładnie pocięte, widać, że ktoś
przyłożył się do tego, co robił – i duża część moich ud
była wystawiona na widok publiczny, co przybiło mnie chyba jeszcze
bardziej. Zastanawiałem się, jakim cudem nie poczułem tego przy
wkładaniu ich, kiedy ciepły głos starszego chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia.
– Taemin-ah?
Drzwi garderoby się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Minho,
zastając mnie w dość nietypowej pozie, bo z głową obróconą o
ładne ponad sto stopni i wytrzeszczonymi z przerażenia oczami, ale
zamiast rzucić jakiś obraźliwy komentarz, zaniemówił, z dłonią
cały czas na klamce oraz lekko otworzoną buzią, co, odważę się
powiedzieć, sprawiło, że wyglądał głupiej niż ja sam.
Powstrzymałem uśmiech, nagle czując się bardziej pewny siebie i w
duchu podziękowałem stylistkom, żałując jedynie, że nie miałem
ze sobą żadnego aparatu.
– Z-Zaraz... zaraz powinniśmy... – wydukał, ze wzrokiem
skupionym na wyższych partiach moich nóg – zaraz powinniśmy
wychodzić, tak, zaraz.
Tym razem zaśmiałem się cicho, a na policzki chłopaka wstąpił
wściekły, gorący rumieniec, kiedy, cały czas obserwując go kątem
oka, schyliłem się, odwrócony do niego tyłem, by podnieść
leżącą na ziemi koszulkę, która ześlizgnęła się z poręczy
krzesła. Z mieszanką szoku i, co dziwne, radości, zauważyłem, że
nerwowo przełyka ślinę, ze wzrokiem skupionym na nieco brudnych
czubkach własnych butów.
– Wszystko w porządku? – odezwałem się, kiedy doszedłem do
niego i wyminąłem w drzwiach.
– N-Nie, to znaczy, tak, tak, wszystko... wszystko dobrze,
oczywiście, tak.
[434]
a/n: poddaję się, nie wiem, co to jest. miało być krótsze, ale nie mogłam się odważyć na usunięcie czegokolwiek, wybaczcie ;c sądzę, że niedługo wpadnę w rutynę i nie będę wychodzić aż tak bardzo nad limit, początki zawsze najgorsze ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz