Drżące
zawołanie dzwonka niczym śmiercionośna fala przetoczyło się
przez szkolne korytarze, wyrwawszy mnie z zamyślenia tańcząc na
krawędzi moich uszu, co sprawiło, że niemal automatycznie
zgarnąłem do torby zniszczone książki i zgryzione ołówki, z
ciężkim westchnięciem unosząc się z krzesła. Wolną dłonią
przeczesałem włosy i w milczeniu, nie chcąc uczestniczyć w
zdawałoby się nieodłącznym wyścigu do drzwi, czekałem, aż inni
uczniowie opuszczą salę. Słońce, które mogłem dostrzec wiszące
wysoko za oknem, wyraźnie drażniło obecnych na dworze,
bezimiennych przechodniów i automatycznie uśmiechnąłem się na
ten widok – wiem, wiem, mała wredota ze mnie – a następnie, w
momencie, w którym uznałem, że uda mi się w stanie nieuszkodzonym
wydostać na korytarz, ruszyłem.
–
Taemin?
Odwróciłem
się i dostrzegłem za sobą wysokiego, ciemnowłosego chłopaka z
wręcz niezdrowo dużymi oczami, którego usta, ciemno-malinowe,
naznaczone moim imieniem, wykrzywiały się w uśmiechu. Ze
skupieniem zlustrowałem go wzrokiem i stwierdziłem, że ma całkiem
ładne... szczerze mówiąc, całkiem ładne wszystko. Odchrząknąłem
i odezwałem się, trochę za cicho, ale na szczęście słyszalnie:
–
Znam cię?
–
Nie – zaśmiał się, mamrocząc niewyraźnie z dłońmi w
kieszeniach.
Zamrugałem,
w szoku, nie wiedząc, co robić, lecz na nim nie zrobiło to
wrażenia i widocznie nie zamierzał zniknąć – z uśmiechem na
ustach obserwował mnie w milczeniu, aż udało mi się rozsadzić
ciszę swoim zapytaniem:
–
Coś się stało? Czeg-
Nie
dał mi szans na dokończenie, a w momencie, w którym w moich
dłoniach znalazło się nieznane, należące do niego urządzenie –
telefon – to urwane słowo, rozbite na małe okruszki, niezauważone
zawirowało na czarnym ekranie. Uniosłem brwi, co nie uszło uwadze
ciemnowłosego, więc zaraz odezwał się, szybko i nieskładnie:
–
Numer – usłyszałem – muszę mieć numer... umh, widziałem cię
z nim na ostatnim meczu, nie znam z imienia... czarne włosy, w
czarnych ciuchach, często się obok ciebie kręci.
–
Kim Kibum?
–
Kim Kibum.
Skinąłem
ze zrozumieniem, w milczeniu walcząc ze śmiechem i nie, wcale nie
zapomniałem wspomnieć, że osoba z czarnymi włosami, w czarnych
ciuchach, która często się obok mnie kręci, ma dziewczynę; z
uśmieszkiem widocznym zamiast na ustach, to w oczach, dodałem numer
i oddałem urządzenie rozradowanemu adoratorowi.
Podziękował
i odszedł, i nie minęła minuta, a usłyszałem dźwięk wiadomości
– mówiłem, że mała wredota ze mnie?
[369]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz