Ciepłe strużki potu rzeźbiły niewidoczne gołym okiem ścieżki
na skórze mojej szyi, znikając pod prześwitującym materiałem
koszuli, pomiędzy zakrzywieniami której tańczyło chłodne
powietrze płynące z umieszczonego w ścianie wentylatora, a
przyspieszony po wysiłku oddech zaczynał się powoli wyrównywać,
kiedy pewnym krokiem przekroczyłem próg garderoby.
– Taeminnie – przepełnione entuzjazmem zawołanie wypełniło
moje uszy – woah, to było niesamowite, naprawdę dobrze ci poszło!
– Minho-yah, mówisz to za każdym razem – westchnąłem, a
chwilę później niespodziewany, dobiegający z widowni pisk
zagłuszył wypowiedź siedzącego na krześle starszego.
Dziwne, następne nagrania powinny zacząć się dopiero za
dwadzieścia minut.
– To tylko i wyłącznie twoja wina, miałbym czas na zebranie
myśli i wymyślenie czegoś nowego, gdyby nie to, że tańczysz w
niekompletnym ubraniu. Wierz albo nie, ale to rozprasza.
Otoczył mnie ciepłymi ramionami, czubkiem nosa wędrując po linii
mojej szczęki i westchnął cicho z rezygnacją.
– Myślałem, że lubisz, kiedy chodzę w niekompletnym ubraniu –
zaśmiałem się, uśmiechając złośliwie. – Zawsze ci się to
podobało...
Znowu pisk, tym razem głośniejszy.
– Taeminnie, jesteś niemożliwy.
– Wiem – przytaknąłem. – Za to mnie kochasz.
Tym razem uszy prześwidrował mi nie pisk, ale prawdziwy, dziki
krzyk, który sprawił, że na moich ustach wykwitł grymas bólu.
– Dlaczego tam jest tak głośno? – odezwałem się, zanim
starszy zdążył chociażby otworzyć usta.
– Taemin-ssi?!
Odskoczyliśmy od siebie na dźwięk piskliwego głosu, a chwilę
później drzwi stanęły otworem, ukazując w progu niskiego,
czarnowłosego chłopca, którego wcześniej zauważyłem za
kulisami.
– Taemin-ssi, nie wyłączyłeś mikrofonu.
[245]
a/n: taaak, trochę za dużo tu cukru, potrzebny angst... ;___;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz