Zachodzące słońce, którego tarcza wydawała się tonąć w bezkresie uśpionego oceanu, rozlewało arkusze czerwieni i pomarańczy na powierzchni bezchmurnego, błękitnego nieba, brudząc je niezliczoną ilością niesymetrycznych kleksów i egzotycznych wzorów. Jego ostatnie ciepłe promienie leniwie lizały złoty, lekko wilgotny piasek, ciągnący się długim strumieniem u moich nagich stóp i przesypujący się pomiędzy zmarzniętymi palcami. Ledwie widoczny uśmiech, którego niewyraźny szkic zarysował się na moich ustach, zagęścił gromadzące się wokół powietrze, wypełniając je roześmianymi iskierkami rozrzuconych w nieładzie myśli, które podrygiwały do dyktowanej przez szum fal i bicie mojego serca melodii.
– Znowu mi uciekasz – usłyszałem za sobą delikatny, ciepły głos, po chwili echem tańczący w schowanych pod kosmykami włosów uszach. Silne, pewne dłonie od razu odnalazły drogę do moich osamotnionych, spragnionych dotyku bioder, a opuszki chłodnych palców niemal natychmiast natrafiły na ciągnące się na skórze, wyrzeźbione przez siebie dawno temu ścieżki.
– Myślałem, że to lubisz – mruknąłem cicho, bez reszty zatracając się w długo wyczekiwanym uścisku.
– Nie mylisz się – zaśmiał się dźwięcznie, wypełniając otaczającą nas pustą przestrzeń wesołymi odcieniami różu; zawsze wierzyłem, że gdyby śmiech potrafił przybierać określony kolor, właśnie tak wyglądałby ten jego. – Taemin-ah, dopóki mam pewność, że będę w stanie cię odnaleźć, możesz uciekać nawet na sam koniec świata. Tylko nie rób tego za często.
– Dlaczego?
– Nie lubię, kiedy cię przy mnie nie ma.
– Och – wyrwało mi się, kiedy niski szept obudził do życia ukryte na karku dreszcze. – Też tego nie lubię, hyung.
Kilka krótkich chwil później nasze zmęczone zbyt długą rozłąką usta zderzyły się ze sobą, łącząc w chaotycznym, nieposiadającym żadnego wyraźnie określonego taktu tańcu; w pocałunku, który smakował spienionym cappuccino i słoną, morską wodą.
– Tae-
– Minho... – ciche westchnienie opuściło moje wargi, przerywając mu w pół słowa.
– Co?
– Za dużo gadasz.
a/n: okay, mogę zacząć panikować?anyways, trochę tu cukru
[299]
a/n: okay, mogę zacząć panikować?
Szalona osobo~~! Publikować coś CODZIENNIE? Ja bym nie dała rady ;~~; a to brak czasu, a to wena nie współpracuje, a to mi się zwyczajnie nie chce >.< Ale Tobie jak najbardziej życzę powodzenia! Sama mam słabość do tych wybitnie krótkich tekścików, więc jak najbardziej będę czytać, ale nie obiecuję, że zdołam wszystko skomentować, w dodatku moje komentarze mogą się prezentować śmiesznie niską objętością, cóż >.<
OdpowiedzUsuńAKURAT CUKRU BYŁO MI TRZEBA, DZIĘKUJĘ <3 Przeżywam momenty zwątpienia z własnym, godnym pożałowania pisaniem, więc trzeba mi uroczego 2mina na poprawę humoru. Cóż ja mogę powiedzieć o tym uroczym, małym fragmencie tekstu, w którym zamknęłaś tyle barw, tyle kolorów towarzyszących spędzanemu wspólnie zachodowi słońca na plaży? Omg, to jest piękne (wybacz za takie pospolite słowa, ale mam dzisiaj nieogar;;;) *o* Przyrównanie nieba do kartki papieru, naznaczonej kolejnymi barwnymi plamami, Boże ;-; Ty chyba dobrze wiesz, jaką mam słabość do opisów nieba >.< nawet śmiech ma u Ciebie kolor (RÓŻOWY ŚMIECH CHOI MINHO, PADŁAM) <3 No i sama ta sytuacja, to uciekanie na niby, bo tylko pozorne, tylko takie, które nie zbuduje prawdziwego dystansu między zakochanymi, oaiejowiejfwigjegrg.
Tyle ~~ *rozczulona Shizu*
Pozdrawiam ^.^
Tak, sama to muszę przyznać, to szalone - ale nie niemożliwe, więc dam radę ^^;;
UsuńDziękuję za takie miłe słowa i szczerze mówiąc dopiero teraz widzę, jak śmiesznie wygląda ten róż, BOŻE, gdyby nie byłoby mi wygodnie na krześle przy biurku to bym pewnie z niego spadła ;___; ale cóż, ogółem wszystko wyszło zgodnie z planem i mimo że nie jest to idealne, to nadal mi się podoba ^^
Jeszcze raz wielkie dzięki <3